27 czerwca 2025

Kolejny temat spośród tych “z brzegu” – odwieczne “od czego zacząć?” chociaż obecnie to pytanie zupełnie przeobraziło się w “co kupić?” Zmora wszystkich doradzających, kursów, forów, wszechobecnego marketingu i innych miejsc dyskusji. 

Trzeba z tej pułapki wyjść, jeszcze lepiej – ominąć szeroko, w ogóle w nią nie wpadać. Podobnie jak spory o wyższość fotografii analogowej nad cyfrową lub odwrotnie. Niesamowite perpetum mobile naszych czasów, które niestety generuje jedynie tony słów a nic obrazów. Zostawiając te spory daleko z tyłu, jednak spróbowałbym użyć fotografii jako przykładu całego ciągu zdarzeń, który doprowadzi nas od pomysłu do gotowego obrazu.

 

Przypuśćmy, że w pobliżu jest coś wartego uwiecznienia, a gotowy obraz tej sytuacji w ułamku sekundy “powstaje” w głowie osoby, nazwijmy ją – fotografującej. Osoba aparatu fotograficznego nie ma… więc – “JAKI APARAT KUPIĆ?” Nie od razu i nie tylko aparat, jak wspomniałem, to cały proces i co najmniej parę etapów, ogniw łańcucha. Co może się na niego składać? Po kolei:

- obiektyw z wszystkimi swoimi wadami i zaletami - to też przedmiot dyskusji i sporów

- aparat... nawet nie! Tak naprawdę głównie chodzi o jego serce - element rejestrujący – matrycę lub emulsję światłoczułą, od tego ogniwa naszego łańcucha wiele zależy

- wszelkie ustawienia tego aparatu, w sumie nie tak wiele, wspomniane we wcześniejszym felietonie: czas, przysłona, czułość (ustawienie matrycy czy wybór filmu) plus oczywiście kadrowanie, ostrość itp

- wywołanie negatywu, slajdu, pliku RAW (czyli wstępna obróbka pliku), skanowanie, obróbka w programie graficznym – całość działań nazywanych postprodukcją

- przygotowanie i wydruk zdjęcia, ewentualnie prezentacja na monitorze

To tak w skrócie, bo jeszcze cała aranżacja planu zdjęcia, stylizacja modeli, dobór oświetlenia czy pory dnia i roku, użyte filtry itd itd.

Czemu to wszystko wymieniłem? Ponieważ chciałem zaznaczyć, że sam aparat jest tylko jednym z ogniw, ważnym ale nie jedynym i nie najważniejszym. Szczególnie widoczne jest to w sprzęcie analogowym – aparat, zwany pieszczotliwie „puszką” za zadanie ma tylko nie przepuszczać światła oraz zapewnić prawidłowe (zgodne z ustawionymi) czasy naświetlania. I już! Cała reszta to zwyczajna ergonomia, jeden aparat się wygodniej trzyma, drugi ma więcej lepiej rozmieszczonych przycisków. W przypadku cyfrowej „puszki” jedyna różnica – „film” już jest założony (chodzi mi o matrycę aparatu).

Zarejestrowany za pomocą kliszy lub matrycy obrazek to jednak tylko półprodukt, niezależnie czy wyznajemy fotografię tradycyjną czy cyfrową. Dopiero ostatnie dwa punkty przedstawionej nieco wyżej listy dają nam finalne dzieło – odbitkę, wydruk, plik wyświetlany na monitorze. Warto się nad tym zastanowić już w momencie wybierania aparatu czy systemu (aparat, obiektywy i inny osprzęt). Czy fotografować ale cały proces wywołania i tworzenia odbitki powierzać laborantowi w punkcie foto? W takim przypadku znacznie redukujemy swój wkład w wygląd ostateczny zdjęcia jednocześnie zdecydowanie zwiększając wydatki na każdy finalny obrazek. Czy przeciwnie – samodzielna obróbka materiałów tradycyjnych plus ich skanowanie i obróbka na komputerze, ta sama obróbka zarejestrowanych plików cyfrowych – tu zdecydowanie zwiększamy swój świadomy wpływ na „produkt końcowy”. Co wtedy z kosztem? Cóż… też jest i to niemały, jednak po poniesieniu pewnych inwestycji sprzętowych można sobie pozwolić na tworzenie większej ilości prac bez nerwowego oglądania się na cenę każdego stworzonego zdjęcia. Wbrew pozorom dotyczy to nie tylko fotografii cyfrowej, bo przy pewnej dyscyplinie, po poniesieniu kosztów „wejścia’ w fotografię tradycyjną – kolejne zdjęcia, czy w tym przypadku gotowe odbitki nie są strasznie bolesne dla portfela

Być może podpowiedzią jak skrócić ten cykl powstawania najlepszej fotografii może być sprawa wyboru aparatu cyfrowego, który zapisuje zdjęcia jako gotowe do prezentacji pliki jpg, ale... stosuje przy tym wbudowane przez producenta algorytmy. Najczęściej ustawienia te mają nadać zdjęciom wygląd upodabniający do klasycznych materiałów fotograficznych (slajdów lub odbitek z negatywu). Dla niektórych osób taka opcja wydaje się być dobra na początek przygody z fotografią, inni stosują ten sposób by oszczędzić czasu na obróbkę, której być może też nie lubią. Jeszcze inni z kolei idą w stronę przeciwną – puryzm nakazujący osiągać takie efekty za pomocą tradycyjnej techniki analogowej. Co kto lubi....

(Przy okazji nazwa „fotografia analogowa” - to nie do końca poprawna nazwa, chyba lepsza by była nazwa „fotografia tradycyjna” gdy chodzi o rejestrację obrazu na nośniku chemicznie uczulonym na światło. Istniały sposoby elektronicznej rejestracji obraz i filmu w sposób analogowy – w ten sposób działały płyty wizyjne, domowe magnetowidy sprzed lat czy zapomniane już aparaty potrafiące na telewizorze wyświetlić coś w rodzaju stopklatki wideo)

Bardzo ładnie ten łańcuch pokazuje sytuacja z którą się zmierzyłem jakiś czas temu. Chciałem zacząć zabawę w pstrykanie na średnim formacie (klatka zdjęciowa o rozmiarach 6x6cm) i dotarło nagle do mnie, że nie oznacza to jedynie zakupu aparatu. Chcąc mieć możliwość pokazania tych zdjęć w internecie musiałem na spokojnie przejrzeć całą drogę od pstryknięcia do obrazu na ekranie:

Aparat – film – wywołanie (jeśli samodzielne to odpowiedni koreks) – skaner. Każdy z kolejnych ogniw tego łańcucha może uniemożliwić lub bardzo pogorszyć jakość otrzymanego obrazka.

Patrząc szerzej – to tylko sprzęt, ekwipunek, który ulega ciągłym zmianom czy modyfikacjom. Fotografowanie czy patrzenie w fotograficzny sposób na świat jest gdzieś w głowie. Dlatego sam poleciłbym zaopatrzenie się w niemal dowolny sprzęt, który umożliwi rozpoczęcie tej przygody. Bez spinania się, ważne by spełniał minimalne wymagania fotografa. To bardzo przyjemne uczucie gdy po jakimś czasie kupujemy kolejny model ponieważ ma więcej możliwości. Przeciwne uczucie – natłok dostępnych a niezrozumiałych opcji w świeżo zakupionym sprzęcie potrafi podciąć skrzydła. Znane z poradników hasło „dozbieraj do...” zdecydowanie nie podoba mi się – w ten sposób można całe życie ciułać na „ten lepszy model” i nigdy go nie zdobyć, gdy tymczasem wiedza rośnie każdego dnia wraz z używaniem realnego sprzętu w rękach.

 

 

 

 


 

 

 

odwieczne “od czego zacząć?

Strona w budowie, jeżeli zainteresowany jedną z zaprezentowanych fotografii skontaktuj się z nami...

photo4home.pl

JESTEŚMY NA:

biuro@photo4home.pl
 

pawel@photo4home.pl
+48 530 186 736

filip@photo4home.pl
+48 602 230 318